W lipcu rozpocznie się oficjalna procedura, która będzie mieć na celu zmianę nazwy ulicy Dundas Street w Toronto. Pracownicy Urzędu Miasta Toronto zarekomendowali jej zmianę ze względu na powiązanie jej imiennika Henryego Dundasa z handlem niewolnikami. →
Wczoraj odbyłem długą rozmowę z moim serdecznym przyjacielem Tomem.
Tom jest jednym z najbardziej zasłużonych działaczy polonijnych w Kanadzie, od kilkudziesięciu lat mieszka w Toronto. Ma na swoim koncie setki, jeśli nie tysiące własnych, genialnych inicjatyw, z których korzystali zarówno emigranci, jak i Ci urodzeni w Kanadzie. Od czasu przybycia do Toronto, Tom oddawał się bez reszty, był pochłonięty życiem i współpracą z Polonią w Kanadzie – ludźmi takimi jak ja i Ty. Dziesiątki, jeśli nie setki razy osobiście opiekował się najznamienitszymi gośćmi z Polski, często udzielając im gościny w swoich progach. Pokazywał im Kanadę i Amerykę Północną. Jest osobą, która w każdej sytuacji pomagała drugiemu.
Teraz Tom potrzebuje pomocy. Dla Toma i jemu podobnych powinna nastąpić zmiana w Kanadzie. Diametralna i strategiczna. Epokowa! Teraz!
Tom w ostatnich tygodniach bardzo podupadł na zdrowiu.
Jego doświadczenia ze służbą zdrowia w Toronto są wręcz nie do wiary.
Ponieważ lekarstwa i opieka ze strony jego lekarza GP, notabene (chyba) najstarszego stażem polonijnego lekarza w Toronto, nie pomagały mu już, a z bólu bliski był utraty przytomności zgłosił się do Szpitala St Joseph’s w sercu najstarszej polskiej dzielnicy Roncesvalles Ave w Toronto.
Paranoja obecnej sytuacji polega na tym, że cała uwaga i koncentracja lekarzy i służby zdrowia skupia się jedynie na potencjale zachorowania na Covid-19.
Czy z punktu widzenia osób na dole, takich jak Ty i ja, nie jest to oznaka ignorancji osób na poziomach zarządzających tym systemem?
Z opowieści Tom-a dowiedziałem się, że większość lekarzy tego szpitala pracuje… z domu. Przez telefon. Po zakończonej operacji, jeśli chory ma szczęście i się na nią załapie, dalszy kontakt z lekarzem jest tylko telefoniczny. Nie było możliwe w Szpitalu St Joseph’s znaleźć kanadyjskich lekarzy z powołania, którzy jak na polu walki bądź na wojnie, pod ostrzałem karabinów lub przy uderzeniach bomb, udzielają pomocy chorym i najbardziej potrzebującym.
Komfort Kanady
Kanadyjscy lekarze działają ze swojego komfortu we własnym mieszkaniu, a Tom i jemu podobni, pozostawieni są… no właśnie komu?
Tom powiedział mi, że kontakt z nim miało dwóch (chyba) lekarzy lub „essentian care” workers, jakiekolwiek by nie były ich kwalifikacje, którzy dopiero co przybyli do Kanady. Nie jest do końca pewien kim byli z zawodu, lecz za zadanie mieli podłączenie mu morfiny.
Pierwszy „essential care” worker zmasakrował mu rękę, nie udało mu się wbić igły i poddał się.
Drugi „essential care” worker wbił igłę i podłączył kroplówkę.
Po pewnym czasie przyszła starsza kanadyjska przełożona i zapytała tego drugiego, czy kiedykolwiek był nad wodospadem? On odpowiedział, że tak. Zapytała dalej, jak płynie woda z wodospadu, z dołu do góry czy z góry w dół? On po chwili zastanowienia odpowiedział, że z góry w dół. Ona wtedy zapytała, „dlaczego więc założyłeś kroplówkę tak, jakby płyn miał lecieć z dołu do góry?” Poprawił. Ona odeszła. Znajomy bił się myślami: czy w ogóle przeżyje, kto właściwie się nim zajmuje i co stało się z tą słynną kiedyś opieką zdrowotną w Ontario i w Kanadzie?
Znajomy żyje, kroplówka z morfiną ulżyła mu. Czeka go jednak jeszcze długa droga zanim wydobrzeje. Dlatego on i wiele innych osób z ciężkimi chorobami potrzebuje zmian teraz!
Tom leżąc, słyszał jak starsza Polka – Kanadyjka z polskim pochodzeniem z jednej z najstarszych fal emigracji do Kanady, prawdopodobnie tuż po wojnie, nie była w stanie porozumieć się z bólu po angielsku, mówiła jedynie po polsku. Człowiek mieszkający na emigracji, w najcięższej chorobie, przy dużych bólach wraca „automatycznie” do języka matczynego – mother tongue, którym posługiwał się będąc dzieckiem. Nie ważne, że minęło od tamtej pory 90 lat. Tak jest zbudowany nasz mózg. Dobrze, że ta pani miała ze sobą córkę, która za nią tłumaczyła. Kto wie, czy przeżyłaby bez niej i z brakiem komunikacji w języku polskim na miejscu – bo szpital w centrum najstarszej polskiej dzielnicy w Toronto nie dysponuje personelem mówiącym po polsku ani nawet tłumaczem. Nie dysponuje bo system na to nie pozwala.
Ta rozmowa ze znajomym uświadomiła mi, że siedząc z założonymi rękoma nie osiągniemy nic.
Postanowiłem zacząć od siebie i napisałem ten artykuł.
Jaka jest moja wizja poprawy sytuacji?
Pozwolić kanadyjskim lekarzom leczyć przez telefon, a pozwolić lekarzom z Europy przyjechać i leczyć w Kanadzie.
Wielka Brytania i Niemcy w bardzo krótkim czasie ściągnęły do siebie dziesiątki tysięcy lekarzy i pielęgniarek z Polski. Polska zaliczyła „brain drain”. System opieki zdrowotnej się nie załamał. Mimo wszystko funkcjonuje o niebo lepiej niż system w Kanadzie. Uczmy się od Polaków.
Co zrobili, aby „załatać dziurę”?
Polska postanowiła, po cichu stać się w Unii Europejskiej krajem numer jeden, który ściągnie do siebie największą liczbę imigrantów. W ostatnich latach zamieszkało w Polsce samych Ukraińców ponad 3 miliony. Polska pozwala na szybką ścieżkę imigracji każdemu, kto chce w Polsce pracować i pochodzi z jakiegokolwiek kraju w Europie, ale z kraju z poza Unii Europejskiej. Warunkiem jest oświadczenie z urzędu miasta, że konkretna firma (np. szpital) oferuje miejsce pracy dla Żenii z Ukrainy. Proste? Da się?
Dzięki elastycznemu podejściu w zarządzaniu strategią m.in. w służbie zdrowia oraz otwarciu się na imigrantów, polska służba zdrowia, pomimo, że przeciążona przez fale Covid-19, może być przykładem dla Kanady.
Kanado: skończ z biurokracją, bo ludzie cierpią i umierają, otwórz się na wszystkich Europejczyków! Mieszkańcy Toronto potrzebują lekarzy i personelu służby zdrowia mówiących europejskimi językami, a więc po polsku, rosyjsku, ukraińsku, chorwacku, litewsku, włosku, grecku i portugalsku.